czwartek, 2 sierpnia 2018

RECENZJA >> "Szklany miecz" Victoria Aveyard (16/2017)

RECENZJA >> "Szklany miecz" Victoria Aveyard (16/2017)

"Szklany miecz"

Tytuł oryginału: "The Glass Sword"
Autor: Victoria Aveyard
Tłumaczenie: Adriana Sokołowska - Ostapko
Wydawnictwo: Moondrive
Seria: Czerwona królowa (tom 2)
Liczba stron: 560
Data premiery: 17.02.2016 r.

Opis książki z okładki:
Walka pomiędzy rosnącą w siłę armią rebeliantów a światem, w którym liczy się kolor krwi, przybiera na sile. Mare Barrow ma czerwoną krew, taką samą jak zwykli ludzie. Jednak jej zdolność kontrolowania błyskawic – nadprzyrodzona moc zarezerwowana dla Srebrnych – sprawia, że rządzący chcą wykorzystać dziewczynę jako broń. Mare odkrywa, że nie jest jedyną Czerwoną, która posiada umiejętności charakterystyczne dla Srebrnych. Są też inni. 

Ścigana przez okrutnego króla Mavena wyrusza na wyprawę, aby zrekrutować Czerwono-Srebrnych do armii powstańców gotowych walczyć o wolność. Wielu z nich straci życie, a zdrada stanie się chlebem powszednim. Mare musi też zmierzyć się z mrokiem, który ogarnął jej duszę. Czy sama stanie się potworem, którego próbuje pokonać?

Moja opinia (lubimyczytać.pl):
Druga część historii i przygód Czerwonych i Srebrnych.
Świat objęła rewolucja Szkarłatnej Gwardii i Mare musi podjąć wiele decyzji. W tej części to już się zaczęło na dobre i mamy tylko działania wojenne, polityczne, które mają przeważyć stronę dla Czerwonych. "Powstańmy niczym czerwoni jak świt" tylko ta myśl teraz kołata się po głowie.

Szczerze powiedziawszy zawiodłam się trochę na tej części, ale być może zbyt dużo sobie wyobrażałam. Według mnie to mogło się inaczej potoczyć, ale w niektórych momentach autorka mile mnie zaskoczyła. Niespodziewane zwroty akcji, dobitna porażka kończy się niezwyciężonym zwycięstwem albo pewna wygrana przekształca się w druzgocącą przegraną. Oczywiście dużo Cala, Kilorna, Shade'a i innych mężczyzn mających kawałek mojego serca. Nowi bohaterowie, tyle imion się pojawiło, że trudno mi połączyć kto jest kim. Mare nadal jest dla mnie dziwna i nie mogę jej przełknąć, ale tak u mnie bywa z prawie wszystkimi żeńskimi głównymi bohaterkami książek...
Takiego końca się w ogóle nie spodziewałam, ten koniec zepsuł mi zupełnie książkę (w moim mniemaniu) i złamał mój szablon Mare, tak jak ja ją widziałam...
Ale oczywiście polecam, w końcu szkoda byłoby zatrzymać się na pierwszej części i nie wiedzieć co dalej...

Cytaty:
Mimo że Nix niemal roztrzaskał Calowi głowę, zwerbowanie go poszło nam łatwo. Zbyt łatwo. A jedną z rzeczy, których nauczyłam się przez siedemnaście lat życia - zwłaszcza w ciągu ostatniego miesiąca - jest to że nic nie przychodzi łatwo. Za wszystko trzeba zapłacić. Nawet jeśli Nix nie jest pułapką, to z pewnością stanowi zagrożenie. "Każdy może zdradzić każdego"
- Doskonale potrafię wydawać rozkazy, ale fatalnie mi idzie ich wykonywanie.
Cal wzdryga się na dźwięk swojego nazwiska, nie wykonuje jednak poleceń. Stoi sztywno wyprostowany, silny, dumny, chociaż wie, że przegrał bitwę. Teraz jego własne życie wydaje mu się niewiele warte. I chyba tylko ja mam w tej sprawie inne zdanie. (...) Powoli, z ociąganiem, niczym kruszący się i padający na ziemię posąg, Cal osuwa się na kolana, a jego płomienie gasną z sykiem. (...) Z wyraźnym zadowoleniem staje nad Calem, upaja się widokiem księcia klęczącego u jego stóp. Napawa się poczuciem mocy, które daje mu ta scena. (...)

niedziela, 22 lipca 2018

RECENZJA >> "Ostatni akord" Erich Segal (6/2018)

RECENZJA >> "Ostatni akord" Erich Segal (6/2018)

"Ostatni akord"


Tytuł oryginału: "Only love"
Autor: Erich Segal
Tłumaczenie: Elżbieta Zychowicz
Wydawnictwo: Albatros
Seria: -
Liczba stron: 354
Data premiery: 01.01.2016 r.

Opis książki z okładki:
W uporządkowane życie rodzinne doktora Matthew Hillera, światowej sławy specjalisty w dziedzinie leczenia nowotworów, wkrada się niepokój, kiedy o pomoc prosi go piękna i bogata Silvia Rinaldi. Silvia jest śmiertelnie chora - ma zaawansowany nowotwór mózgu i może ją uratować jedynie zastosowanie opracowanej przez Matthew metody opartej na najnowszych zdobyczach inżynierii genetycznej. Przed laty oboje przeżyli niezwykle namiętną miłość, kiedy jako młodzi lekarze wyjechali do Etiopii w ramach akcji pomocy Medecine Internationale. Gdy postrzelony przez partyzantów Matthew leżał w szpitalu, Silvia tajemniczo zniknęła z jego życia. Potrzebował lat, by odzyskać równowagę psychiczną. Czy zdoła ocaliż życie swojej dawnej ukochanej? Czy los da obojgu jeszcze jedną szansę na wspólne szczęście?

Moja opinia (lubimyczytać.pl):
Niesamowita książka, która łączy w sobie romans, medycynę i Afrykę. "Ostatni akord" był idealnym odmóżdżaczem, jakiego potrzebowałam po 3 ciężkich lekturach szkolnych.
Chciałam miłości, mam miłość. Chciałam nieszczęścia, dostałam je. Myślałam o katastrofie/biedzie/ludziach, było wszystko! Podświadomie pragnęłam także nutki medycyny (mama pielęgniarka i brat student medycyny zobowiązują), której dostałam tyle, że spełniła moje wszystkie wymagania :D
Główny bohater to Matthew, lekarz, który stworzył terapię likwidującą guzy nowotworowe (jeśli inaczej to szło to wybaczcie, ale akurat ten aspekt, aż tak bardzo mnie nie interesował). Matt jest jednocześnie muzykiem, a konkretnie pianistą. Cała książka jest skupiona na nim, narrator jest tam gdzie jest on, wiemy tylko to co wie sam Matt.

Postać Matthewa jest niezwykle dobra, świetnie wykreowana, posiada wszystkie ważne aspekty jakie mężczyzna powinien mieć :D Myślę, że taki Matt mógłby być wzorcem i ideałem mężczyzn (dla mnie) - studiujący medycynę i muzykę, jadący na misje do biednych krajów, świetny muzyk, który od tak mógłby coś zagrać, a potem także renomowany lekarz (również świetnie się spisujący jako mąż i ojciec). Nie mam żadnych zastrzeżeń do tego ideału.
Potem są dwie najważniejsze postacie kobiece, które raczej się traktuje na równi, biorąc pod uwagę ich powiązanie z Mattem, ale ja zacznę od tej którą bardzie lubię.
Evie, od czasów studiów najlepsza przyjaciółka Matta, wiolonczelistka, trochę starsza od M. Wspólnie przeżyli naprawdę wiele, grywali razem w duecie, zwierali się sobie ze wszystkiego przy prawdziwej muzyce, którą oni wykonywali. Potem Evie wyjechała i wyszła za mąż i na tym urwał się kontakt obojga, pomimo najszczerszych chęci M.
Silvia, pierwsza ujawniona prawdziwa miłość M., młoda lekarka, która pojechała do Afryki, wtedy kiedy Matt. Niedoświadczona prawdziwym światem, dotychczas żyjąca raczej pod kloszem niż poza nim, jest również bardzo mądra i bystra oraz dopisuje jej niezwykle piękna włoska uroda.

Nie mam żadnego komentarza do książki, poza tym, że jest naprawdę świetna. Niby typowe romansidło, to jednak wchłania bez reszty i się czyta do samego końca na samym luzie.

Gorąco polecam

Cytaty:
Gdy byłem dzieckiem, marzyłem nieustannie o jednym - że ojciec zjawi się w szkole podczas dnia sportu i pokona wszystkich innych ojców w biegu na sto metrów. Rzecz jasna, nigdy się to nie zdarzyło, ponieważ w dniu zawodów był zawsze "chory".
Następne lata cechował spokój beethovenowskiej Symfonii Pastoralnej. Byliśmy bardzo szczęśliwi. W każdym razie przez długi czas.
Wszystko skończyłoby się - szybko i bezboleśnie. Jak od kuli w mózg.
Zdałem sobie nagle sprawę, że jestem bardzo, bardzo szczęśliwy. Impulsywnie ucałowałem dziewczynki i przytuliłem moją kochającą żonę. 

środa, 18 lipca 2018

RECENZJA >> "Emma i Oliver" Robin Benway (8/2018)

RECENZJA >> "Emma i Oliver" Robin Benway (8/2018)
O to kolejna recenzja w nowej serii. 
Jako że w za niedługim czasie wyjeżdżam na 10 dni i nie będę raczej miała możliwości pisania postów, to w ciągu tych kilku dni, które mi zostały napiszę kilka recenzji w przód i włączę automatyczne publikowanie. Oczywiście, jak mnie nie będzie, to może napiszę kilka słów o tym, co tam u mnie, ale jeszcze nie wiem jakim czasem wolnym będę dysponować.
____________________________________________________________

"Emma i Oliver"

Tytuł oryginału: "Emmy i Oliver"
Autor:  Robin Benway
Tłumaczenie: Aga Rewilak
Wydawnictwo: Pascal
Seria: -
Liczba stron: 382
Data premiery: 17.02.2016 r.

Opis książki z okładki:
Emma i Oliver mieli zostać przyjaciółmi do końca świata. Mają po siedem lat, mieszkają obok siebie, a na dodatek urodzili się dokładnie tego samego dnia, w tym samym szpitalu.
Pewnego dnia Olivera porywa ojciec. Chłopiec odnajduje się dopiero po dziesięciu latach.
Emma wyrasta na rezolutną, kochającą surfing nastolatkę, której główną troską stanowi wyrwanie się spod skrzydeł nadopiekuńczych rodziców. Gdzieś w głębi serca nadal jest miejsce dla utraconego przyjaciela z dzieciństwa. Oliver zachowuje bezpieczny dystans, próbując uporać się z pogmatwanymi emocjami. Nie odnajduje się w dawnym życiu i nie potrafi otworzyć się przed najbliższymi. Jednak Emma nie poddaje się łatwo.
Nastolatkowie podejmują emocjonującą walkę o swoje uczucia. Szybko okazuje się, że jest między nimi coś więcej niż przyjaźń...

Czy Emma i Oliver są sobie przeznaczeni?

Czy uporają się z ciężarem przeszłości i niepewnością, jaką niesie przyszłość?

Moja opinia (lubimyczytać.pl):
"Emma i Oliver" zwyczajna książka o zwyczajnych nastolatkach, których spotyka niekoniecznie zwyczajna sytuacja.
A mianowicie, Olivera porywa ojciec. A po 10 latach udaje się go odnaleźć i Emma wraz z przyjaciółmi, którzy już pogodzili się z sytuacją, muszą na nowo uczyć się ich przyjaciele z dzieciństwa. Wszystko się zmienia, ale też wszystko jest takie samo!
Jak dla mnie książka, ciekawa i nawet fajny temat. Jednak trochę dla mnie była dziwna kreacja głównej bohaterki, a może takie są nastolatki znane autorce, według mnie mogła być lepiej stworzona. Natomiast Olivera, jest zaskakująco mało, jak na drugiego głównego bohatera. Dopiero na koniec, kiedy wszystko się rozkręciło i ustabilizowało, jakoś wszystko się "unormalniło" czyli więcej widziałam rzeczywistości w świecie wykreowanym przez Robin.
I nagle książka się skończyła :( 
Tak mi się podobał ten koniec, że chciałabym przeczytać ciąg dalszy (nawet gdyby nic ciekawego się nie działo i była toby zwyczajna obyczajówka młodzieżowa).
Polecam, dla lekkiego odmóżdżenia mózgu. Dla mnie była idealna w momencie, kiedy byłam tak blisko wybuchnięcia nienawiścią do szkoły...

Cytaty:
- Nie, robisz tak - wykonałam gest naśladujący jego odrywanie kawałka chleba, - a potem zjadasz. W ten sam sposób jadłeś kanapki, kiedy byliśmy mali.
- Patrz! - wykrzykuje. Karteczka była tyle razy składana i rozkładana, ze wydaje się miękka jak wełna. Emma rozprostowuje są. Jest tam napisane: LUBISZ EMMĘ? TAK CZY NIE? A słowo "tak" zostało podkreślone trzema kreskami.
- Fuj, sałatka owocowa - wyjąkała Caro, zaglądając do lodówki. - Nie jestem w stanie używać kokosowego balsamu do ciała, bo robi mi się niedobrze. 

poniedziałek, 16 lipca 2018

Renowacja bloga

Renowacja bloga
Posty będą takie jakie mi wyjdą, czyli długie, krótkie, ładne, brzydkie; nie będę specjalnie się starała, aby wszystko było spójne i logiczne.
Powstaje nowa seria, na razie pod tytułem: RECENZJA>> (i myślę ze tak zostanie, będzie łatwiejsza do wyszukiwania)
Recenzje będą powstawały na podstawie mojego konta lubimyczytac.pl, do którego serdecznie zapraszam (<<KONTO>>).

Praktycznie będzie to wyglądać tak: czytam książkę, po przeczytaniu aktualizuję stan na LC, piszę recenzję na LC, a potem piszę posta na blogu i kopiuję recenzję. Recenzje będą należały do mnie całkowicie, piszę tylko to co ja myślę o książce itd.

Jeśli widzieliście już moją pierwszą recenzję tutaj, to już poznaliście podstawowy szablon recenzji, jak będzie tutaj wyglądać.
Szablon jeszcze tutaj pokażę i objaśnię niektóre rzeczy dokładniej:
____________________________________________________________
Tutaj będzie zdjęcie  okładki książki

"Tytuł"

Autor: 
Tłumaczenie: 
Wydawnictwo: 
Seria: 
Liczba stron:
Data premiery:
(tego chyba nie trzeba tłumaczyć)
Opis książki z okładki:
(tutaj zawsze będzie się pojawiał ten opis, który można znaleźć z tyłu książki na okładce)



Moja opinia (lubimyczytać.pl):
(tutaj będzie skopiowana recenzja z mojego konta na LC)

Cytaty:
(tutaj będą pojawiały się cytaty, które mi się spodobały w książce, lub które wyłowiłam, zawsze pojawi się tutaj co najmniej dwa cytaty)

____________________________________________________________
Przez kolejne kilka recenzji, będą pojawiać się książki, które już wcześniej przeczytałam, i które mają jakąś moją sensownie napisaną opinię na LC. Jeżeli chcecie być na bieżąco, i wiedzieć co być może będzie na kolejnej nowej recenzji (czyli z bieżących książek, a nie poprzednich), to zapraszam do stalkowania mojego konta (link był wyżej, lub jest też w zakładce "Zuzz - Hrabina Star").

A, i zdjęcia okładek nie należą do mnie, są wyszperane z odmętów czarnej dziury, zwanej Google.
____________________________________________________________
Zostanie też kontynuowana seria "ZuzTrip", ale nie w najbliższym czasie, bo nie mam jak i kiedy zrobić edycję zdjęć.
Będzie też kontynuowana seria filmowa "KĄCik MŁODEgo KiNOmana" mojego brata, ale przeze mnie i stworzą się dwie części: by Szczepan Jędrusik i by Zuzz Jędrusik. Nie zrobię tego tak pięknie jak mój brat, ale zrobię co mogę, abyście byli także i z tego zadowoleni :D No i sprawdzę, czy brat nie chciałby w dalszym ciągu tego kontynuować, może uda mi się go namówić na, co jakiś czas, krótki pościk. :D

Koniec tego dobrego i bawcie się dobrze na wakacjach :**

RECENZJA >> "Królewska klatka" Victoria Aveyard (11/2018)

RECENZJA >> "Królewska klatka" Victoria Aveyard (11/2018)

"Królewska klatka"

Tytuł oryginału: "King's Cage"
Autor: Victoria Aveyard
Tłumaczenie: Adriana Sokołowska-Ostapko, Joanna Dziubińska
Wydawnictwo: Moondrive
Seria: Czerwona królowa (tom 3)
Liczba stron: 559
Data premiery:  24.05.2017 r.

Opis książki z okładki:
MAVEN MNIE NIE ZABIJE. Nie zrobi tego. Poznaję to po jego dotyku. Długie, blade palce nadal obejmują mój nadgarstek, chociaż unieruchamia mnie smycz, którą Srebny władca cały czas ściska w drugiej dłoni. Nawet teraz, gdy ma nade mną absolutną władzę, nie puszcza mojej ręki. Wolałabym umrzeć, niż tkwić w tej klatce, w matni szaleństw i obsesji młodocianego króla.


Moja opinia (lubimyczytać.pl):
Tak długo zwlekałam z przeczytaniem trzeciej części serii "Czerwonej Królowej", że w końcu się wkurzyłam oraz stwierdziłam: nie ma takiej opcji, żebym nie wzięła tej książki na urlop rodziców. No i wzięłam, no i przeczytałam. Trochę mi to zajęło bo prawie cały ten czas czyli jakieś 10 dni. Ale jest przeczytana i mogę coś o niej powiedzieć... Nie ma co dużo gadać:

"Królewska klatka" to jest trzecia część przygód Mare Barrow oraz jej czerwonokrwistych i srebnokrwistych przyjaciół.

Książka się zaczyna tak jak wiemy, że się skończyła, czyli konsekwencjami podjętej przez Mare decyzji, która nie wszystkim się spodobała (jedynie tylko jej "wrogom"). Kilkanaście pierwszych rozdziałów przedstawiało jak wygląda życie buntowniczki i o tym jaka one jest biedna, bezużyteczna i bezsilna. Szczerze powiedziawszy miałam jej serdecznie dosyć, tak na serio. Oczywiście też pomiędzy rozdziałami Mare pojawiały się pojedyncze rozdziały Cameron (jednej z Nowych), które urozmaicały mi czytanie. 
Na szczęście gdzieś w około po połowie zaczęło się dziać... Ruszyły w końcu działania Szkarłatnej Gwardii, o której planach wiele i niewiele się czytało. I właśnie to było najlepszą częścią tej książki. Ku mojemu niezadowoleniu skończyło się nie tak jak myślałam i w ogóle zakończenie zniszczyło moje marzenia i miłości (chociaż nadal wierzę, że nie jest tak jak sobie Mare myśli, bo oczywiście epilog jest z punktu widzenia Mare, a ona ma ograniczony horyzont o miłość do Cala - [poczuła się zdradzona]) I to tyle co mam do powiedzenia na temat fabuły.

Mare, jak już wspomniałam, dla mnie była najgorszą postacią w tej części, jeżeli chodzi o wykreowanie, a tak bardzo ją nawet lubiłam. Na szczęście w tej ciekawszej części książki trochę się polepszyła i stała się znośna.
Cal - mój ukochany wygnany książę. Nadal chce się rzucać w ogień (za Mare, a jakby inaczej), a jednak rozważa wszystkie możliwości, taki z niego urodzony strateg i dowódca, chociaż jak to powiedział jego brat do Mare: lepiej wykonuje rozkazy niż sam decyduje (jakoś nie tak, ale ogólny sens gdzieś tak).
Maven - to jest istny potwór, zaczęłam go powoli nie lubić, ale pod względem charakterystycznym, jak został stworzony - to było niesamowite. Jest taki sztuczny, w ogóle sobie nie wyobrażam, żeby jakiś człowiek mógł taki by, nawet najgorszy złoczyńca, a jednak jego wyjaśnienie to tłumaczy (oczywiście to wszystko przez jego matka, która wiecznie będzie zła, nawet jak już jej nie ma)
Kilorn - za mało go było, żeby coś o nim pisać, nadal pełnił rolę wsparcia Mare (jak ona może go tak wykorzystywać i jeszcze go tak traktować? To jest najlepsze co ją mogło spotkać, a ona ignoruje jego potrzeby!!) i jest świetny w kontaktach z Nowymi, stał się takim łącznikiem pomiędzy nimi a wojskiem <3
Farley - kocham ją!! Ona nigdy się nie zmienia :D pomimo tego nawet w jakim jest stanie, chociaż i to sprawia, że jest jeszcze lepsza :D
No i jeszcze w końcu poznajemy Dowództwo, prawdziwy wygląd Szkarłatnej Gwardii, zasięg SG i jej wsparcie. Poznajemy też dużo więcej Nowych, a przynajmniej dużo więcej możliwych umiejętności Nowych.

Książkę bardzo wyraźnie dałoby się podzielić na trzy nierówne części: na nudną i ciągnącą się, na lecącą jak wiatr akcję, czyli ekstra ciekawą i na bezsensowne zakończenie.
Z jednej strony mi się nie podobała, a z drugiej strony się zakochałam.

Nie warto kończyć serii na drugiej części, bo w końcu ta ciekawość kiedyś Cię zeżre i nie będzie co już ratować. Polecam, ale dawkować ostrożnie. na pewno przeczytam kolejną część jak tylko będzie...

Cytaty:
Ten ostatni obraca się na pięcie i rusza w przeciwnym kierunku. Idzie tam, gdzie znajduje się jedyna rzecz, która może go jeszcze ogrzać. Tron z nieruchomych płomieni. 
W mojej głowie rozbrzmiewa jedno imię. "Cal. Cal. Cal. Jeśli się do niego dostanę, będę bezpieczna". Może to kłamstwo, ale przynajmniej dobre kłamstwo. 
 Jego naga skóra zaczyna parować i wokół torsu wytwarza się cienka warstwa szarej mgły. Krople deszczu wydają syk, gdy na niego padają, wygotowując się w ciągu sekund. Kiedy Cal się uspokaja, proces ustaje, ale on nadal pulsuje ciepłem. Bez zastanowienia przytulam się do niego, czując, jak po plecach przebiegają mi dreszcze.

piątek, 5 stycznia 2018

4# ZuzTrip: Warsaw Comic Con Fall Edition 2017 [24-26.11], czyli gry, filmy i gadżety

4# ZuzTrip: Warsaw Comic Con Fall Edition 2017 [24-26.11], czyli gry, filmy i gadżety
Kolejny post z serii "ZuzTrip", znowu o wydarzeniu na dużą skalę, niby na całą Polskę, ale przypuszczam, że zasięg był znacznie większy. Zawsze chciałam pójść na Comic Con, i jak tylko dowiedziałam się, że w listopadzie jest kolejna edycja, tu już od razu  zachomikowałam sobie czas i chęci. Razem z bratem, który jest większym fanem niż ja, takich rzeczy planowaliśmy ten wyjazd. Ja początkowo miałam wziąć karnet Silver (bo mnie było stać), a brat -bilet trzydniowy. A potem pojawiła się ta dziwna akcja z kupowaniem osobnych bonów na autografy i zdjęcia z gwiazdami. To było już dla mnie zbyt wiele, takie wejściówki kosztowały krocie plus jeszcze karnety/bilety. Więc niby z tego zrezygnowałam, bo to też nie jest takie coś, że muszę tam być. Ale brat popytał, pozałatwiał i  w końcu pojechaliśmy. Znaczy brat pojechał do Warszawy w czwartek, a ja dojechałam do niego w piątek wieczorem, bo wtedy w szkole niby miałam konkurs geograficzny, ale w końcu i tak się nie odbył. I nie żałowałam. To było tak "dobre" doświadczenie jak przy Targach Książki, tylko w innej kategorii :D Nie ma zbyt wielu zdjęć, bo jak się okazało zdjęcia zrobiłam tylko w pierwszy dzień, czyli w sobotę. Ale postaram się to nadrobić słowami. A i wybaczcie mi fatalną jakość zdjęć, ale w moim telefonie wystarczy niedużo światła, aby robić fotki jak tosterem.
__________________________________________________________
Rano w sobotę, w ogóle  nie chciało mi się wstawać, więc jakoś tak późno się wybraliśmy i pojechaliśmy Uberem (?). I okazało się, że od naszego mieszkania (naszego taty) mamy bliżej do EXPO, niż gdy się tułaliśmy się przez całą Warszawę do Centralnej i stamtąd specjalnymi busami śmigaliśmy do celu, ale o tym to potem. Prawie nie było kolejek, to najważniejsze, a przynajmniej nie były tak duże jak przy TK :D Mój brat już poprzedniego dnia był, więc nie musiał stać, tylko czekał na mnie. Ja też jakoś długo nie stałam w kolejce, szybko dostałam bransoletę i "ukradłam" star-warsowy gadżecik dla brata.  A może tak już zacznę?
Wejścia do dalszej części hali bronił wstępu... [chwila muszę sprawdzić]  AT-ST, nie wiem jakich rozmiarów jest oryginał, ale ten górował nad nami i świetnie służył jako tło do zdjęć (chciałam wam pokazać, jak mój brat się cieszył, ale zbyt słaba jakość, by cokolwiek zobaczyć). Dalej za "kulisami" wyłania się nam świat Star Wars głównie, wszędzie jakieś kopie różnych statków, robotów, był nawet ten bar "Kantyna Mos Eisley" razem z jakimiś bohaterami. Były również stanowiska, w którym można było polatać statkiem i postrzelać do wrogich, a także walki na miecze świetlne z VR BOX (dobrze napisałam?).
 Poza Star Wars, w taj samej części hali był osobny wybieg dla "Vikingów", tzw. Wioska Wikingów. Oprócz tego były jeszcze smoki z "Gry o Tron" (tak mi się wydaje), a w samym roku był kącik dla graczy, w każdej formie. Setki komputerów, scena dla zespołowych gier, co najmniej dwa stanowiska z platformą, po której się chodzi, biega itp. (jeżeli wiecie jak się to nazywa, wspomnijcie) oraz różne fotele, najczęściej na gry samochodowe.
W dalszej części hali, były głównie stanowiska wystawców, można było kupić wszystko co się tylko chciało. Ja kupiłam kilka rzeczy, brat również. Były jeszcze takie strefy, w których o danych godzinach były różne spotkania, niestety nie znalazłam nic dla siebie, więc nie wzięłam w tym udziału.
Na zdjęciu poniżej widzimy fragment strefy Doctor Who, na pewno wszyscy kojarzą tą budkę. Ja osobiście nie oglądałam tego serialu, ale to chyba jest dość charakterystyczny element :D
 Znaleźliśmy takie smoczątko, kto się nim zaopiekuje?
Był taki fragment wydzielony dla gier z jakiejś tam firmy, i  był tam kinect przy którym tańczyli. I w pewnym momencie dołączyli do nich pajęczaki (tak jak mi się kojarzą): Spider-man, Deadpool i Venom. Super to wyglądało, nagrałam ich na filmiku, ale jest zbyt duży by go tu dawać.
 Była jeszcze druga hala, która była podobna do tej pierwszej. Strefy tematyczne to: Jurrasic Park i Postapo. Nie patrzyłam do nich jakoś szczególnie, ale z tego co widziałam, to że były porządnie zrobione i bardzo szczegółowo. Poza tym, były też stanowiska wystawców oraz takie perełki samochodowe, które na pewno zachwyciły wielu maniaków.
 I najlepszy na świecie WALL-E!!
Chciałabym coś więcej napisać, ale nie mam już kompletnie pomysłu :D Dobrze się bawiliśmy, w pewnym momencie zaczęłam się obawiać, czy starczy mi kasy, ale jakoś dożyliśmy :P Kupiliśmy dużo rzeczy, a raczej mój brat kupił dużo rzeczy za moją kasę.

  • [ja] 2 koszulki, jedna z Pikachu,a druga z Dragon Ball
  • [ja] 5 plakatów A3 (były w wyprzedaży) z różnej tematyki, głównie anime
  • [my] 4 gry na PC: ja - Wiedźmin i Assasin's Creed, brat - nie wiem :D
  • [brat za moją kasę] gra Star Wars: Przeznaczenie
  • [brat] muszka z motywem Star Wars
  • [ja] miliony przypinek, nie wiem ile dokładnie, ale dużo (mam nową fazę na zbieranie przypinek)
  • i nie wiem czy coś jeszcze
No to koniec na ten dzisiejszy post. Mam w planach zrobić jeszcze co najmniej jeden ZuzTrip, całkiem nowy, bo na Nowy Rok, może jakiś pościk ze zdjęciami z nocnej sesji pięknej zimy, no i oczywiście post oficjalnie na powitanie Nowego Roku :D

wtorek, 2 stycznia 2018

3# ZuzTrip: 21. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie [26-29.10], czyli spotkania z autorami, podpisywanie książek i przepełnione półki

3# ZuzTrip: 21. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie [26-29.10], czyli spotkania z autorami, podpisywanie książek i przepełnione półki
Kochani, jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się, czy iść na Targi Książki gdziekolwiek? Nie wahajcie, nawet warto się wybrać, choćby dla samego pochodzenie sobie po halach i oglądania stanowisk (co ja właśnie robiłam przez większość czasu). Ale oczywiście czasu nie w zmarnowałam ;D

Na tegorocznych [pfu! już zeszłorocznych...] 21. Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie  mottem prowadzącym były słowa portugalskiego pisarza Fernando Pessoi, jest to cytat z "Księgi niepokoju spisanej przez Bernarda Soaresa, pomocnika księgowego w Lizbonie":
Czytam i staję się wolny
Na Targach spotkałam się z wieloma autorami książek, które lubię, znam, czytam i innych. Również kupiłam kilka nowych pozycji. Udało mi się także wyciągnąć Tatę na jeden dzień, i jak później się ukazało, był przeszczęśliwy :D
Marek Kamiński
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Ziemiański
Zygmunt Miłoszewski
Rafał Kosik <3
Katarzyna Bonda
Mam jeszcze autograf Marty Guzowskiej, z którą tak pragnęłam się spotkać, jednak w wyniku pośpiechu zapomniałam zrobić sobie z nią zdjęcia :(
Oprócz tego mam jeszcze autografy Stefana Czernieckiego, Mirosławy Karety i Thomasa Arnolda. Polowałam także na autograf Erica-Emmanuela Schmitta, co zakończyło się niepowodzeniem (cóż, zdarza się).

Tak jak mówiłam dokonałam zakupu kilku książek na swoje półki, ale nie tylko ja i nie tylko książki :D
  • "Moje serce należy do ciebie" Alessio Puleo, kieszonkowa wersja
  • "Gniew" Zygmunt Miłoszewski, wraz z autografem
  • "Na krawędzi wszystkiego" Jeff Giles + plakat
  • "Królewska klatka" Victoria Aveyard
  • "Na ostrzu noża" Patrick Ness
  • "Camp Nel. Wakacje z Nel [ze słownikiem]" D.K. Hamlin, po angielsku ze słownikiem
  • "Anestezja" Thomas Arnold, kupiona dla mamy z autogrfem
  • "Trzeci Biegun" Marek Kamiński, tata kupił dla siebie
  • Puzzle Castorland 600 elementów
  • Puzzle Castorland 1000 elementów
  • 2 zakładki z "epik" (Loki i Jednorożec)
Na koniec Targów w niedzielę, byłam wykończona i zmęczona, ale bardzo szczęśliwa i pozytywnie załadowana ciężarem książek :D

2# ZuzTrip: Rumunia [11-15.10], czyli pierwsza wycieczka szkolna za granicę

2# ZuzTrip: Rumunia [11-15.10], czyli pierwsza wycieczka szkolna za granicę
Wybaczcie za takie duże opóźnienie, ale wszystko co ważne i istotne, nagle zebrało się w jednym czasie i tak jakoś czas upłynął, aż święta nadeszły, a wraz z nimi dwa kolejne wyjazdy i Sylwester. Ten post pisze się już w 2018 r., ale uznajmy, że on jest jeszcze w 2017, byleby to odfajkować. Nie będę zbyt wiele pisać, bo chciałam się z tym dość szybko uporać.
__________________________________________________________
Początkiem października wybraliśmy się z naszą klasą (i jeszcze dwiema innymi), na krótką wycieczkę do Rumunii. Planowaliśmy już ją od stycznia w poprzednim roku szkolnym (tj. 2016/17). Dla mnie to było takie "Łał, jedziemy ze szkoły za granicę", była to dla mnie nowość, ale jak się później dowiedziałam, tylko dla mnie, bo wszyscy już byli na takich czy owakich wycieczkach za granicą. Ale to tak tylko na marginesie. Pierwszym punktem naszej wycieczki, była stolica Rumunii, czyli Bukareszt. Bardzo dziwne i komunistyczne miasto. Oczywiście, jak każde miasto, ma swoje piękne zakątki. Z resztą sami zobaczcie na zdjęciach.

Na  początek przedstawiam wam Pałac Parlamentu, jeden z największych budynków na świecie. Początek historii jego budowy jest bardzo... przykry, ponieważ wraz z rozpoczęciem jej, zmuszono 40000 ludzi do przesiedlenia się i  zaczęto rozbiórkę 7  km²  starego miasta, które przypuszczalnie dawało urok miastu. Oczywiście sama budowla nie jest skończona, na tym zdjęciu nie widać, ale prawa wieża z tyłu Pałacu jest całkowicie niewybudowana. Nawet nie chcę myśleć ile to musiało kosztować, patrząc na tą monumentalną bryłę.
Ta część miasta sąsiadująca, została zagospodarowana przez miasto i wybudowano w niej brzydkie komunistyczne budynki, które jednak mają bardzo ciekawe formy. Szare, ponure i olbrzymie, całkowicie zasłaniają optymistyczne postrzeganie na świat.
Na wycieczce, jak mi się wydawało, głównymi punktami są kościoły, bazyliki, meczety i inne budynki źródeł wyznawania wiary lub  nią związane. Pałac Partiarchalny poniżej i jego wnętrze (w Wiki jako "Katedra patriarchalna w Bukareszcie")
Kolejny kościół, świętego Antoniego (jeżeli się nie mylę)
We wnętrzu Kościoła św. Jerzego (rum. 'Biserica Sfântul Gheorghe Nou') znajdują się przepiękne rysunki i ikony, które mnie urzekły.
Dalej nie odkryłam co oznaczają te dziwne figury w parku, który na mapie jest nazwany jako "Parcul TNB". Z tego co pamiętam to jest powiązany z jakąś powieścią, sztuką czy filmem? Którego autorem jest koleś, którego posąg jest po sąsiedzku.
Stavropoleos Monastery
Do tego chyba nie trzeba komentarza, nie?
Przepiękny Zamek Peles, w którym jestem zakochana. Mogłabym o nim pisać eseje i analizy i co tam jeszcze się wymyśli, jednak naprawdę nie mam siły na pisanie tego. Zachęcam do pogłębienia wiedzy o tym zamku, albo nawet do zwiedzenia go. Jeśli byście chcieli, albo ja bym znalazła chęci, to mogę zrobić osobny post o tym cudeńku (tak mi przykro, że nie można robić zdjęć w środku).
Twierdza Rasnov, coś jak zamek chłopów. Również ma ciekawą historię i co najważniejsze piękne widoki i panoramy rozciągające się z góry :D
I coś na co chyba czekali wszyscy. Castelul Bran, czyli Zamek Bran, znany wszystkim jako zamek Draculi. Ale czy naprawdę mieszka tam Drakula, czy wampiry naprawdę istnieją? Ja nie miałam okazji o tym się przekonać, gdyż nie podeszliśmy do niego bliżej niż wskazuje na to zdjęcie. Ale chętnie zapraszam do olbrzymiego zamku Władcy Cieni, moze nawet was ugości kielichem krwi i surowym stekiem?
Takie widoczki w drodze <3 Jestem zakochana
Teraz będzie tak jak mówię po kolei: Sybin i Alba Iulia
I dość niespodziewany ostatni punkt wycieczki, gdyż wybrany w ostatniej chwili (ze względu na dużą ilość pozostałych pieniędzy z wycieczki), a mianowicie Kopalnia Soli w Turdzie ('Salina Turda')
Copyright © 2016 CHOCOLADZIX , Blogger