sobota, 9 listopada 2019

RECENZJA >> "Lot nad kukułczym gniazdem" Ken Kesey (15/2019)

"Lot nad kukułczym gniazdem"

Tytuł oryginału: "One flew over the cuckoo's nest"
Autor: Ken Kesey
Tłumaczenie: Tomasz Mirkowicz
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy 1991 (PIW)
Seria: Klub Interesującej Książki (KIK)
Liczba stron: 295
Data premiery: 1991 r.

Opis książki z okładki:
Akcja "Lotu nad kukułczym gniazdem", którego tytuł zaczerpnął Autor z ludowej wyliczanki, rozgrywa się w II połowie XX wieku w szpitalu psychiatrycznym w Oregonie. Nie tylko wiele sytuacji powieściowych zostało zainspirowanych przez prawdziwe wydarzenia, lecz także większość postaci drugoplanowych miała swoje pierwowzory wśród pacjentów w Menlo Park. Mimo tak silnego osadzenia w realiach, powieść jest jednocześnie tworem fikcji literackiej, który można rozmaicie odczytać i zinterpretować, w którym przemieszane są różne gatunki literackie i tradycje.

Moja opinia (lubimyczytać.pl):
"Lot nad kukułczym gniazdem" to jest pozycja książkowa, która od paru dobrych miesięcy, które prawie doganiały rok, chodziła po głowie i czekała tylko na sięgnięcie. Pierwszy raz ten tytuł słyszałam po angielsku, kiedy na jednej z lekcji języka angielskiego oglądaliśmy film. Pomimo, że połowy tekstu nie rozumiałam, wtedy jeszcze nie byłam tak zafiksowana na punkcie języka obcego, film bardzo mi się spodobał, stał się jednym z filmów, który mógł być dla mnie taką małą inspiracją życiową. Wtedy postanowiłam, że przeczytam książkę. To cudowne stare wydanie, które tak bardzo mi się kojarzy tą książką, zakupiłam na targach książki za nie małe grosze, ale byłam zachwycona tym że mam tą książkę i że to w tym wydaniu.
Minęło trochę czasu, ja się uczyłam, a książka stała na półce, matura nadeszła. Aż pewnego dnia ciocia przychodzi do mnie z pytaniem czy chcę iść do teatru z nim, a na co? A na "Lot nad kukułczym gniazdem". A ja na to jak na lato, byłam naprawdę zadowolona z takiej okazji. Więc już się nie ociągając wzięłam książkę i zaczęłam czytać, oczywiście nie zdążyłam całej przeczytać przed spektaklem, ale i tak świetnie się bawiłam przy tym i przy tym.

Ale wracając już do książki.

Po pierwsze książka nie jest łatwa, zarówno pod względem stylu pisma, jak i pod fabuły. Mówimy tutaj o szpitalu psychiatrycznym, same te dwa słowa wywołują gęsią skórkę, a tym bardziej jeśli pomyślimy o tych szpitalach jak w filmach, gdzie zwykle nie jest fajnie. Ale nie jest tak źle. Narratorem jest Wódz, który dla innych wydaje się być niemową oraz głuchy, jego przedstawienie szpitala jest dość ciężkie, bo mówi o nim jak o jakimś organizmie ale nie człowieka, tylko robota czy cyborga, to może wprowadzić lekki mętlik w głowie. Wódz głównie skupia się na opowiedzeniu historii McMurphy'ego, który był nowym pacjentem, przymusowo, trzeba zaznaczyć, ale od czasu do czasu wprowadza retrospekcje o swoim życiu jako dziecko, kiedy mieszkał jeszcze ze swoim plemieniem. I niestety one są wprowadzane tak nagle, że ja musiałam się zatrzymywać i zastanowić się czy ja nadal czytam to samo, to było ciężkie, ale dało się przebrnąć.

A teraz przechodząc do innych kwestii. Bohaterowie. To jest najlepsza część powieści, a tak naprawdę ich wypowiedzi i działania, które widzimy oczami jednego z nich (Wodza właśnie), pobieżnie poznajemy kim są, co im dolega itd., a potem z czasem my dowiadujemy się coraz więcej o nich, gdyż oni cały czas się rozwijają, i to pod wpływem McMurphy'ego.

A McMurphy, Randle Patrick, to bohater który zawładnął i szpitalem i powieścią. Szkoda, że skończył jak skończył, ale myślę, że naprawdę dużo uczynił dla innych pacjentów, pomimo jego wątpliwych zamiarów.

Pomimo trudności z czytaniem i naprawdę ciężkiego tematu, książka była świetna. A McMurphy jest moim bohaterem.
Cytaty:
Nic tak nie irytuje ludzi, którzy chcą ci obrzydzić życie, jak to, że zachowujesz się, jak gdybyś tego nie zauważał.
Człowiek traci grunt pod nogami, kiedy traci ochotę do śmiechu.
Przynajmniej się starałem –mówi. –Przynajmniej się starałem, do diabła!
Jeśli ktoś ma zamknięte oczy, niełatwo jest przejrzeć go na wylot.
Wyobrażałem sobie, że może rzeczywiście jest nadzwyczajnym człowiekiem. Po prostu jest sobą i basta. I może właśnie temu zawdzięcza swoją siłę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli skomentowałeś/aś dziękuję, to mnie motywuje.
Jeśli twój blog będzie ciekawy, zawsze zaobserwuję, więc nie musisz pisać o obserwowaniu.
Jeśli piszesz już któryś raz komentarz, nie musisz pisać adresu bloga.

Copyright © 2016 CHOCOLADZIX , Blogger