"Dożywocie"
Tytuł oryginału: "Dożywocie"Autor: Marta Kisiel
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Uroboros
Seria: Dożywocie (tom 1)
Liczba stron: 416
Data premiery: 6.10.2017 r.
Opis książki z okładki:
Siła wyższa bez wątpienia jest kobietą. Pech bez wątpienia mężczyzną, a Licho... licho je tam wie. Poza tym płeć uczulonego na własne pierze anioła stróża z manią czystości to dla Konrada Romańczuka (głównej osoby tego dramatu) bynajmniej nie największy problem.
Z połączonych mocy nadprzyrodzonego trio powstaje bowiem fatum z prawdziwego zdarzenia: klątwa ciekawych czasów. Będzie ona odtąd sprawowała dożywotni nadzór nad każdym krokiem Konrada, świeżo upieczonego spadkobiercy Lichotki, wiekowego domu z upiorną, gotycka wieżyczką rodem z kiepskich filmów grozy, oraz całym dobrodziejstwem inwentarza:
Nieszczęsną duszą panicza Szczęsnego, seryjnego samobójcy, poety, mistrza całorocznej depresji i haftu krzyżykowego - sztuk 1.
Mackami szefa kuchni o chrupiącym imieniu, przybyłego wprost z głębin odwiecznego ZUA - sztuk minimum 8.
Utopcami zawsze nie w tej łazience co trzeba - sztuk 4.
Najprawdziwszą Zmorą w postaci charakternej kotki - sztuk 1 plus 4 kły i 18 pazurów w komplecie.
Wrednym różowym królikiem, niepozornym omenem straszliwej zagłady - zbiór nieprzeliczalny.
Tylko właściwie kto tu kogo dostał w spadku:
Konrad dożywotników czy dożywotnicy Konrada?
Moja opinia (lubimyczytać.pl):
"Dożywocie" Marty Kisiel to jest tak genialna książka, jakiej nigdy nie czytałam. Uśmiałam się po wsze czasy, ubawiłam czytając nadzwyczajne życie codzienne Konrada Romańczuka, który niespodziewanie dziedziczy majątek, czyli dokładnie wiekowy dom, zwany Lichotką, wraz z nieoczekiwanymi mieszkańcami.
Od tego momentu, jak można się spodziewać, Konrad nie pośpi normalnie, zje samotny obiad odgrzany w mikrofali, czy będzie pisał powieść w ciszy i spokoju. Oj nie. Nie będzie mu dane.
Licho - anioł uczulony na własne pierze z manią czystości, zachowujący się jak dziecko i wiercący tunel do naszych serc i Konrada, z których już nie wyjdzie
Szczęsny - nieszczęśliwy duch samobójcy z miłości, nałogowo haftujący krzyżykiem i sprawiający niekończących się problemów
Krakers - najlepszy kucharz świata, składający się z macek i pochodzący z głębin ZUA, prawie jak ukochana matka dla wszystkich dożywotników, chciało by się mieć takiego potworka we własnej piwnicy
Zmora - kotka z charakterem, lubiąca tylko wybrane osoby na wybrane sposoby, czyli Konrada, śpiąc na jego głowie w wyciągniętymi pazurami, nie widać tego po niej, albo naprawdę bardzo kocha Konrada
Rudolf Valentino - królik, różowy, a bo tak :D taki niewinne i słodkie stworzonko, ale niestety zagłada dla Konrada, a czemu? Przeczytajcie "Dożywocie"
Nie możemy też zapomnieć o niezastąpionym Szymonie - złota rączka, która wprowadziła biednego Konrada w nadzwyczajny świat Lichotki wraz z jej mieszkańcami.
Poza tym pani Marta ma tak genialny styl pisania, że samo to jest najlepsze.
Bawcie się tak dobrze przy czytaniu jak i ja. Nie powstrzymujcie się od śmiechu, bo śmiech to zdrowie.
Cytaty:
Bez wątpienia był to najprawdziwszy gotycki dom z najprawdziwszą wieżyczką, dość wiekowy, otulony pasmami rzednącej pomału mgły - i tylko rozwieszone z boku kolorowe pranie psuło podszyty grozą efekt ogólny, jednak wstrząśnięty do głębi Mieszko nie zwrócił na nie uwagi, tak bardzo pochłonęła go walka z wyobraźnią, która podsuwała mu wyłącznie najbardziej upiorne wizje tego, co czai się w środku.
- Doprawdy. - Postawił przed agentką kubek w kwiatki. - Proszę bardzo, espresso po lichocku. Rozpuszczalna lura ze zwykłym mlekiem i białą śmiercią w ilościach zdolnych powalić słonia. A tak poza tym piszę cały czas. Powieść.
- O jeżu kolczasty... - jęknął cicho Konrad, wznosząc oczy ku niebiosom.
Przykład siedzi przy tym stole i udaje, że tworzy. Konrad Romańczuk, facet z różowym królikiem, przy okazji pisarz. I o to właśnie chodzi. Pisarzy jest jak psów, a różowy królik jeden. Tak, dobry różowy królik to połowa sukcesu.
- Niebios, powiadasz? - Prawa brew Konrada powędrowała w górę. - Włóczysz się po tym świecie, podnosisz MOJE ciśnienie, zżerasz MOJE witaminy, opróżniasz MOJE flaszki - wyliczał na palcach - upijasz MOJEGO anioła, próbujesz MOJEGO kota MOJĄ pastą do butów smarować i podprowadzasz MOJEMU potworowi MOJE garnki, żeby jakieś gusła durnowate odczyniać, marnujesz MOJE długopisy, papier i życie, bo jakaś dziewucha ciężkie dupsko nie na tym nagrobku posadziła. Jeśli to była wola niebios, to ja jestem Psztymucel Nulec!
Siła wyższa, chwilowo dzierżąca stery tego świata, nudziła się jak mops.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli skomentowałeś/aś dziękuję, to mnie motywuje.
Jeśli twój blog będzie ciekawy, zawsze zaobserwuję, więc nie musisz pisać o obserwowaniu.
Jeśli piszesz już któryś raz komentarz, nie musisz pisać adresu bloga.