A o to i moje dzieło. A! I od razu mówię, główny bohater jest studentem *niektórzy nie potrafią tego wyczytać*
*****
A
|
leksander Bukowski ze słuchawkami w uszach przegrzebywał
torbę w poszukiwaniu kluczy. Kiwał głową w rytm muzyki zespołu „Metallica”.
Była godzina szósta wieczorem, dopiero co skończyły się wykłady na Akademii, a
nie spodziewał się, żeby jego przyjaciółka jeszcze była w biurze, więc wrócił prosto
do domu. Kiedy w końcu odnalazł klucze, otworzył drzwi. Już na progu zaczął się
rozbierać, więc nie tracąc czasu kopniakiem zamknął drzwi i wyruszył w głąb
mieszkania pogrążonego w ciemnościach. Na podłodze były tylko smugi lamp
ulicznych, które rozświetlały ulicę, po której chodziło jeszcze sporo ludzi
wracających do domu. Aleksander, dla znajomych Olek lub Aleks, zapalając
światło rzucił torbę, gdzieś w okolice biurka. Zasłonił rolety i wchodząc do
aneksu kuchennego, włączył czajnik z wodą i przygotował kubek z torebką
herbaty. Idąc do sypialni, przechodząc przez salon, zauważył białą, ostro
odbijającą się od ciemnej powierzchni biurka, kopertę.
Po przebraniu i zalaniu herbaty, usiadł wygodnie na
fotelu i sięgnął po kopertę. Spojrzał na jej wierzch. „Detektyw Bukowski” było
napisane czerwonym pisakiem, typowo kobiecą ręką. Obejrzał kopertę ze
wszystkich stron i nie zauważył podpisu nadawcy, ani żadnej innej informacji.
Otworzył, starając się nie podrzeć papieru, który mógł zawierać ukryte
wiadomości. W środku na pierwszy rzut oka, można było zauważyć zwitek papieru,
cały zapisany i coś jak fotografia, i się nie pomylił. Wyciągnął zwitek, będącym
najwyraźniej listem zapisanym w pośpiechu.
„Panie
Bukowski,
Chciałabym
Pana poprosić o pomoc. Zaginął mój podopieczny. Sądzę, że został porwany. Nie
dostałam żadnych informacji, gróźb czy żądań. Podopieczny ma na imię Tobiasz, załączyłam
zdjęcie do listu. Tobi nie jest moim synem, ani nawet rodziną, przygarnęłam go
z Domu Dziecka. Jestem zaniepokojona, zawsze jak znikał na kilka dni, mówił
gdzie jest i ile go nie będzie. Ale tym razem nie dostałam od Niego żadnych
informacji. Nie mogę się z nim skontaktować, a kiedy próbuję się dodzwonić, słyszę
tylko komunikat, że abonent czasowo niedostępny. Nie widziałam go, odkąd
pożegnałam się z nim pod szkołą, dokładnie 10 dni temu. Bardzo proszę pana o
kontakt ze mną, kiedy pan to przeczyta. Bardzo mi zależy na tym chłopcu, jest
mi bardzo bliski.
Mój
e-mail: lauraszkolna@gmail.com, a numer
telefonu: 456-091-567.
Laura
Szkolna”
Aleks zerknął na zdjęcie. Zauważył chłopaka niewiele
młodszego od siebie, może szesnaście, siedemnaście lat. Przenikliwe zielone
oczy, blond włosy z ciemnymi pasemkami, ciemniejsza karnacja, niezbyt dobrze
zbudowany, ale też nie chuderlawy. Zdjęcie zrobione chyba z zaskoczenia,
ponieważ osoba na zdjęciu miała zaskoczony wzrok i lekko rozchylone usta.
Chłopak wydawał się mu trochę znajomy, kojarzył go skądś, jakby gdzieś się
przewinął na ulicy czy w metrze. Detektyw przetrawił informacje, które już miał,
dopił herbatę z kubka i sięgnął po telefon z kieszeni torby. Zastygł z kciukiem
nad klawiaturą, chcąc się upewnić, czy podoła temu zadaniu. Jednak po chwili
można było w pokoju usłyszeć dźwięk wstukiwania w klawiaturę, a następnie męski
głos mówiący do rozmówcy po drugiej stronie telefonu.
- Dzień dobry, z tej strony
Detektyw Aleksander Bukowski. Czy rozmawiam z panią Laurą Szkolną?... Chciałbym
się z panią umówić na spotkanie.
*****
Detektyw Bukowski siedział w
swoim gabinecie już od siódmej rano. Jego sekretarka, pełniąca jeszcze funkcję
asystentki i będąca jego przyjaciółką z dzieciństwa, była zaskoczona obecnością
swojego „szefa”, kiedy przyszła o tej godzinie, o której zaczyna, czyli ósma
rano. Aleksander, zauważywszy ją, poprosił o jak najszybsze przyniesienie mu
dokumentów, które ma wypełnić i podpisać, bo jak powiedział, ma sprawę i musi
być wolny od papierów, trzymających go w biurze. Paulina, jego sekretarka,
uwinąwszy się z bałaganem na jej biurku, przyniosła mu dwa stosy dokumentów, o
które prosił. Na ich widok Olek, westchnął i bez słowa zabrał się za czytanie,
wypełnianie i podpisywanie. Chciał się z tym szybko uwinąć bo o godzinie 9.30
miała przyjść pani Laura w sprawie zaginięcia Tobiasza.
Punkt godzina 9.30 zadzwonił dzwonek do drzwi, a potem
rozległo się pukanie do drzwi gabinetu.
- Proszę – powiedział detektyw, nie odrywając się od
dokumentów.
- Dzień dobry, panie Bukowski – na dźwięk delikatnego
głosu, mężczyzna oderwał się od papierów i spojrzał na kobietę.
Była nieznacznie starsza od niego, elegancko ubrana. Sądząc
po tym jak ściskała torebkę w ręce, mocno podenerwowana.
- Panna Laura, tak? Witam. Proszę usiąść… Coś do picia?
Herbata, kawa? –zaproponował swojemu gościowi.
- Pana asystentka już mi proponowała, poprosiłam o kawę.
Możemy już zacząć rozmowę o Tobiaszu? Bardzo się o niego martwię, chcę jak
najszybciej to załatwić.
- Oczywiście, proszę pani.
*****
- Paulina? Mogłabyś coś dla mnie sprawdzić? Dzisiaj się
nie pojawię w biurze. Muszę zacząć działać w terenie – Aleksander próbował
wyjaśnić przyjaciółce swoją nieobecność, jednocześnie prosząc ją o przysługę -
Paula! Słuchaj. Zadzwoń do szkoły Tobiasza, skontaktuj się z dyrektorem,
spróbuj się dowiedzieć coś o ocenach, zachowaniu itd. Jeżeli Ci się nie uda to
pójdź tam, dobrze? I o wszystkim mnie informuj.
- Olek… Uważaj na
siebie. Jeżeli coś Ci się stanie, zabronię Ci pracować jako detektyw, okej?
Trzymaj się!
*****
- Dzień dobry pani Lauro. Przyszedłem przeszukać pokój
Tobiasza. Poinformowałem już panią o tym.
- Tak, oczywiście, proszę bardzo. Schodami w górę, drugie
drzwi po prawej.
- Dziękuję.
Detektyw wszedł na górę rozglądając się wokoło i starając
się jak najwięcej zapamiętać. Zauważył brak zdjęć wiszących na ścianach czy
stojących na szafkach, prócz jednego. Przyjrzał się mu. Na zdjęciu była pani
Laura obejmowana przez jakiegoś mężczyznę, bardzo podobnego do niej, otoczonych
przez dużą grupkę dzieci, a w tle budynek z cegły, uderzająco przypominający
Dom Dziecka, dwie przecznice stąd. Zrozumiał, że pani Laura była pewnie
opiekunką lub nauczycielem, a ten mężczyzna to jej brat lub kuzyn.
Będąc już na górze, zauważył
kolorowe drzwi, jakby pomalowane przez dziecko. Plamy farby były wszędzie, nie
mające żadnego sensu. Były to drzwi do pokoju Tobiasza. Ostrożnie je otworzył
na oścież. W pokoju panowała jasność w porównaniu do holu, który był pogrążony
w ciemności pomimo obecności okna. Pokój był typowy dla nastolatka.
Gdzieniegdzie porozwieszane plakaty różnych zespołów, m.in. Metallica. Na
biurku panował względny porządek, typowy dla spokojnego chłopaka. Nic nie
wyglądało podejrzanie. Sprawdził, czy nic nie ma pod pościelą lub poduszką.
Znalazł zeszyt w czarnej okładce. Na okładce był interesujący rysunek
namalowany białą kredką, przedstawiał znajomy krajobraz. Wyjrzał na balkon i
spostrzegł ten sam widok co na zeszycie. Przypomniał sobie, że on ma tą samą
scenerię przed oknem swojego gabinetu. Otworzył zeszyt na ostatniej zapisanej
stronie, nie chciał czytać prywatnych zapisków, które w żaden sposób nie pomogą
mu w śledztwie. Przeczytał ostatnie przemyślenia Tobiego i raczej nie znalazł
żadnej wskazówki oprócz tego, że ma tajemniczego znajomego, którego nazywa
„Ktosiem”. Chłopak wyznaje, że zaprzyjaźnili się, ale on nie podał mu swojego
imienia. Tobiasz również mu się nie przedstawił, tylko że on już znał jego
imię, więc to nie było tajemnicą.
Rozejrzał się jeszcze raz po
całym pokoju i spostrzegł fotografię w ramce, zupełnie nie pasującej do
otoczenia. To przyciągnęło jego uwagę. Spojrzał na zdjęcie, grupka nastolatków
stojących pod jakimś pomnikiem.
- Pewnie wycieczka – wymruczał
pod nosem.
Chwycił ramkę w ręce i
zerknął na jej tył. Zobaczył wystającą kartkę, więc ją wyciągnął. Były na niej jakieś dziwne znaki, nie wiedział
co to jest, wziął ją i schował do notesu, w którym zapisał wszystkie swoje
spostrzeżenia.
Wychodząc z mieszkania,
zapytał pani Laury, gdzie była ta wycieczka, która została uwieczniona na
zdjęciu w wyróżniającej się ramce. Pani odpowiedziała, że nie wie nic o żadnej
wycieczce, ale dodała, że może nie wiedzieć, bo często Tobiasz jedzie na
wycieczki bez jej wiedzy. Jednak, zawsze się dowiadywała potem na spotkaniach z
nauczycielami lub rodzicami kolegów czy koleżanek z klasy.
*****
Mogło coś źle się sformatować, ale może przeżyjemy tą katastrofę xD
Dobranoc.
Polski na coś się przydaje :)
OdpowiedzUsuńMój Blog - klik!
No. Czasem warto wysilić swój leniwy móżdżek, by coś stworzyć. Sądziłam, że to będzie koszmarne, ale gdy potem to czytałam jeszcze raz (czyt. wczoraj) stwierdziłam, że to jest niesamowite.
UsuńNieźle się zaczyna, detektyw się rozkręca, zaraz czytam następny rozdział
OdpowiedzUsuń